28 kwietnia 1942 roku lekki krążownik Royal Navy – HMS „Edinburgh” – wypłynął z Murmańska w swoją ostatnią podróż. Jego misja nie polegała jednak wyłącznie na eskortowaniu okrętów płynących w składzie konwoju oznaczonego kryptonimem QP11.
Biorąc pod uwagę jego wcześniejsze doświadczenia bojowe, powierzono mu jeszcze jedno zadanie. HMS „Edinburgh” – krążownik o nowoczesnej konstrukcji, który do użytku w sierpniu 1939 roku – miał na koncie wiele wojennych sukcesów. Brał m.in. udział w operacji o kryptonimie „EB” – jej celem było przechwycenie niemieckiego okrętu „München” w celu zdobycia kodów maszyny szyfrującej Enigma. Poszukiwał również niemieckiego pancernika „Bismarck”. W kolejnych latach wojny jego głównym zadaniem było jednak eskortowanie brytyjskich konwojów – przez Atlantyk, Morze śródziemne, Norweskie i Północne. Jednak pod koniec kwietnia 1942 roku na pokładzie HMS „Edinburgh” znalazło się 465 sztab złota o wadze 5,5 ton i dzisiejszej wartości ponad 62 mln dolarów. Ten cenny depozyt stanowił zapłatę Związku Radzieckiego za dostarczony sprzęt niezbędny do prowadzenia wojny.
Kilkudniowa trasa jaką musiał pokonać krążownik by dotrzeć do Wielkiej Brytanii była niezwykle niebezpieczna. Niemieckie wilcze stada siały postrach i zbierały olbrzymie żniwo wśród alianckich konwojów. Żaden okręt nie mógł się czuć bezpiecznie przepływając przez Morze Barentsa. Przekonał się o tym również konwój QP11. Mimo silnego uzbrojenia (m.in. 12 dział 152 mm, 8 kalibru 102 mm i 6 wyrzutni torped) i osłony w postaci dwóch innych okrętów osłony konwoju, „Edinburgh” nie był w stanie oprzeć się atakowi łodzi podwodnych (U-456) i 3 niszczycieli Kriegsmarine (“Hermann Schoemann”, “Z24” i “Z25”).
W trakcie walki HMS „Edinburg” został poważnie uszkodzony. Podjęto próbę odholowania krążownika do Murmańska, ale działania niemieckiej marynarki i trudne warunki pogodowe uniemożliwiały skuteczne przeprowadzenie tego zadania. W trakcie kolejnej wymiany ognia „Edinburgh” ciężko uszkodził niszczyciel „Hermann Schoemann”. 2 maja 1942 roku kolejne niemieckie torpedy przesądziły los brytyjskiego krążownika. 790 marynarzy (zginęło 57) przejęły na swoje pokłady inne alianckie okręty, a kontradmirał Stuart Bonham-Carter podjął decyzję o zatopieniu “Edinburgha” wraz z jego cennym ładunkiem. To niechlubne zadanie wykonał niszczyciel HMS “Foresight”, odpalając torpedę w stronę krążownika. Około godziny 18.30 HMS „Edinburgh” spoczął na dnie. Grzebiąc pod powierzchnią wody (na głębokości ponad 260 m) 465 sztab złota.
Już w latach 50. brytyjski rząd podejmował działania mające na celu wydobycie zatopionego złota. Jednak głębokość na jakiej spoczywał HMS „Edinburgh” utrudniała realizację tego planu. Dopiero 39 lat po zatopieniu krążownika znalazł się człowiek, któremu marzyło się dotarcie do wnętrza HMS „Edinburgh”. Był nim Keith Jessop. Udało mu się zawrzeć umowę z firmą “Wharton-Williams”, która zgodziła się finansować poszukiwania krążownika i wydobycie znajdującego się w jego wnętrzu skarbu. 17 września 1981 roku, ekipa w skład której wchodziło m.in. 12 nurków rozpoczęła pełne napięcia prace eksploracyjne.
Trwające 20 dni poszukiwania – prowadzone przez statek badawczy „Dammtor” – zakończyły się ogromnym sukcesem. Ekipa Keitha Jessopa wydobyła na powierzchnię 431 sztab o łącznej wartości 56 milionów dolarów – 5,13 ton kruszcu. Nie oznaczało to wcale, że człowiek, który postanowił szukać złota we wraku HMS „Edinburgh” mógł je zatrzymać dla siebie. Wyprawa uzyskała zgody odpowiednich władz tylko ze względu na odpowiednie udziały w wydobytym skarbie. 20 mln przekazano Związkowi Radzieckiemu, jako że było to złoto pochodzące z tego kraju; 11 milionów otrzymał rząd Wielkiej Brytanii. Około 22 mln przejęła firma “Wharton-Williams”. Keith Jessop otrzymał 2 miliony dolarów. Kolejna wyprawa – do jakiej doszło we wrześniu 1986 roku wydobyła dalsze 29 sztabek złota o wadze o masie 345 kg – we wraku pozostało jeszcze 5 sztab, których wydobycie okazało się niezwykle trudne (i nieopłacalne).