Przed popełnieniem samobójstwa w berlińskim bunkrze Adolf Hitler spisał testament, w którym przekazał funkcje przywódcze w ręce swoich najbardziej lojalnych współpracowników. Pominął Göringa, zarzucając mu zdradę stanu i działanie we własnym interesie. Mimo tego marszałek liczył, że alianci potraktują go z szacunkiem należnym jego pozycji – sądził, że pozostanie w areszcie domowym, ciesząc się nie tylko dużą swobodą, ale również mając możliwość korzystania z dóbr jakie zgromadził. Warunki w jakich został osadzony i wstępne przesłuchania dały mu jednak do zrozumienia, że jego oczekiwania nie będą brane pod uwagę. Nie mógł liczyć na luksus do jakiego był przyzwyczajony. Pozbawiono go licznej służby i wyszukanych potraw. Jego bagaże zostały skonfiskowane, co uniemożliwiło mu dostęp do narkotyków, od których był uzależniony. Zaczynał rozumieć, że przyszłość może malować się w ciemnych barwach. Ogrom zbrodni wojennych, których naziści dopuścili się w czasie wojny ciążył na każdym Niemcu. Tym bardziej nazistowscy przywódcy nie mogli liczyć na żadne przywileje. Kiedy Göring uświadomił sobie ten fakt, rozpoczął grę o własną przyszłość. Początkowo starał się współpracować z Amerykanami oferując „tajne” informacje dotyczące gospodarki i przemysłu zbrojeniowego III Rzeszy. Okazało się jednak, że posiadana przez niego wiedza jest zbyt ogólnikowa i nieaktualna. Marszałek nie podejmował strategicznych decyzji militarnych. Nie był również bezpośrednio zaangażowany w tajne programy zbrojeniowe. W zasadzie był figurantem, który swoje obowiązki przekazał zdolnym podwładnym. Zajmował się zaspokajaniem własnych potrzeb i zdobywaniem pieniędzy na finansowanie swojej kolekcji sztuki. Kiedy amerykańscy śledczy obnażyli jego niekompetencję, starał się zagrać ostatnimi kartami jakie pozostawały w jego rękach – postanowił kupić przychylność wysokich oficerów oferując im drogie prezenty (przedmioty zrabowane wcześniej w krajach okupowanych).
Jednym najcenniejszych „drobiazgów”, za który Hermann Göring chciał zdobyć przywileje był obraz Hansa Memlinga „Madonna z dzieciątkiem”. To niezwykłe dzieło sztuki zostało zrabowane z wiedeńskich zbiorów Louisa de Rotschilda po Anschlussie Austrii w 1938 roku. Korzystając z uprzejmości tłumacza (mjr. Paula Kubali), marszałek złożył niecodzienną propozycję płk Williamowi Quinnowi – w zamian za możliwość skorzystania z kilku przedmiotów osobistych, które znajdowały się w rękach jego żony, przekaże Amerykanom wspomniane dzieło sztuki. Quinn zgodził się na tę propozycję, wysyłając Roberta Kruppa, adiutanta marszałka, do Emmy Göring z życzeniem wydania obrazu. Dzieło Memlinga trafiło do rąk Kubali, a następnie Quinna. Ten dostarczył obraz (warty 400 tys. ówczesnych dolarów) do kwatery generała Aleksandra Pacha. Ostatnimi osobami które widziały „Madonnę z dzieciątkiem” byli najprawdopodobniej mjr Kubala, płk Quinn, generał Pach, mjr John Smith i por James Rorimer z komórki zajmującej się zabezpieczaniem zabytków na terenie okupowanych Niemiec (Monument Fine Art & Archives – MFAA). Tu urywał się ślad po bezcennym dziele sztuki.
Dwa lata później – w 1947 roku – amerykańskie władze podjęły działania mające na celu wyjaśnienie losów zaginionego obrazu. Powołano specjalną grupę śledczą, która miała ustalić co stało się z dziełem Memlinga. W tym celu przesłuchano wszystkie osoby zamieszane w tę sprawę. Jako jeden z pierwszych zeznanie złożył mjr Paul Kubala. Rozmowa z oficerem nie przyniosła odpowiedzi na pytanie dotyczące losów „Madonny z dzieciątkiem”. Śledczy postanowili dotrzeć do pozostałych osób, które mogły posiadać wiedzę w sprawie zaginionego obrazu. Jednym z przesłuchiwanych był James Rorimer z MFAA. Mężczyzna oświadczył, że Madonna Memlinga trafiła w ręce mjr. Johna Smitha 19 maja 1945 roku. Oficer miał odpowiadać za formalne przejęcie zabytku – sporządzenie stosownej dokumentacji fotograficznej i opisowej. Z powodu nieobecności Smitha obraz odebrał kapitan Harry Anderson ze 101 Dywizji Powietrznodesantowej, który pod koniec wojny został oddelegowany do zabezpieczenia dzieł sztuki. Rorimer pokazał śledczym pokwitowanie potwierdzające jego wersję wydarzeń. Ostatecznym dowodem miała być fotografia, na której uwieczniony został Rorimer i Anderson w towarzystwie bezcennego dzieła sztuki. W dalszej kolejności śledczy przesłuchali mjr Smitha. Ten jednak oświadczył, że przekazał obraz płk Quinnowi. W ten sposób krąg świadków został zamknięty. Nikomu nie udowodniono kradzieży bezcennego zabytku. Dziś zaginiona Madonna Memlinga byłaby warta prawie ćwierć miliarda dolarów!