Zagadka „buławy hetmańskiej”

W grudniu 1947 roku, inż. J. Jeżewski, wiedeński delegat Biura Rewindykacji i Odszkodowań Wojennych (BROW) poinformował szefostwo w Warszawie o niezwykłym odkryciu. Francuskie władze okupacyjne znalazły schowek z dziełami sztuki, wśród których znajdowała się XVI wieczna buława hetmańska.

Ponieważ wyryty na niej napis „Sigismundus Augustus, Rex Polonias” sugerował, że była ona własnością króla Zygmunta Augusta, Francuzi poinformowali o znalezisku Biura. Urzędnicy zarządu okupacyjnego nie chcieli jednak udostępnić zabytków do inwentaryzacji, oczekując najpierw informacji czy podobny przedmiot został zrabowany z polskich muzeów. Zadanie jakie postawiono przed pracownikami BROW nie było proste. Teoretycznie, stwierdzenie faktu z jakiego muzeum pochodzi pamiątka po królu Zygmuncie Auguście nie powinno sprawiać problemów. Sprawa ta jednak przerosła możliwości rewindykatorów. Od chwili zakończenia działań wojennych minęły co prawda ponad 2 lata, ale Ministerstwo Kultury i Sztuki wraz z podległymi komórkami, wciąż nie było w stanie dokonać dokładnego bilansu strat. Nie wszystkie ograbione przez nazistów zbiory muzealne i prywatne kolekcje były dokładnie zinwentaryzowane. Odszukanie dokumentacji dotyczącej jednego z dziesiątków tysięcy zabytków, które uległy przemieszczeniu w wyniku działań wojennych, graniczyło z cudem. Po 1945 roku zmieniły się również granice naszego kraju, co uniemożliwiało dostęp do niektórych spisów obiektów muzealnych, które przed wojną były własnością polskiej arystokracji mieszkającej na Ukrainie, Białorusi, Litwie. By rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące pochodzenia zabytku, warszawska centrala BROW zaproponowała Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków, aby do Austrii przyjechał ekspert ds. dzieł sztuki Stanisław Gebethner. Jego wcześniejsza misja (marzec – kwiecień 1947 roku), w której towarzyszył mu profesor Michał Wiślicki, zaowocowała identyfikacją wielu polskich zabytków. W trakcie swojej działalności historycy zajmowali się poszukiwaniem gobelinów (z Zamku Królewskiego i Muzeum Narodowego w Warszawie oraz ze zbiorów krakowskich), które dr Kajetan Mühlmann „zabezpieczył” w Polsce i przekazał do Instytut für Denkmalpflege in Wien. Gebethner i Walicki pomagali również w identyfikacji polskich zabytków zgromadzonych przez aliantów w wiedeńskim Dorotheum. Obecność jednego z tych specjalistów mogłaby pomóc w identyfikacji i odzyskaniu polskiej własności. Tym bardziej, że wiedeńscy pracownicy Biura Rewindykacji i Odszkodowań Wojennych sugerowali wręcz, że Francuzi dokładają starań, żeby przejąć jak największą ilość zabytków odnalezionych na kontrolowanym przez siebie terenie. Jedyną możliwością udowodnienia praw własności było przedstawienie dokumentacji, która bezspornie udowodniłaby pochodzenie obiektu. BROW sugerowało by Stanisław Gebethner dokonał oceny buławy i przekazał MKiS materiały ułatwiające jej identyfikację. Ponieważ od momentu wysłania do Warszawy informacji o odnalezionym zabytku minęło kilka tygodni, delegatura w Wiedniu zaniepokoiła się brakiem odpowiedzi. W połowie grudnia 1947 roku na biurko szefa Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków (NDMiOZ), prof. Władysława Tomkiewicza trafiło pismo ponaglające działania urzędu w sprawie buławy hetmańskiej. Również dyrektor Biura Rewindykacji i Odszkodowań Wojennych, inż. Kruszyński w piśmie z 14 stycznia 1948 roku prosił Naczelną Dyrekcję o jak najszybsze nadesłanie informacji w sprawie zabytków odnalezionych przez władze francuskie. Pojawiła się obawa, że zwłoka może spowodować utratę tego eksponatu. Dyrektor Tomkiewicz opóźniał jednak swoją odpowiedź ponieważ czekał na informacje z podległych mu instytucji. W połowie stycznia 1948 roku otrzymał pismo od dr Tadeusza Mańkowskiego z Dyrekcji Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu. Mańkowski donosił, że ani w Muzeum Narodowym, ani w Muzea Czartoryskich i Uniwersytetu Jagiellońskiego nie posiadały w swoich zbiorach podobnego eksponatu. Była to informacja niepokojąca. W przedwojennym Krakowie znajdowała się bowiem większość przedmiotów stanowiących pamiątki po władcach Polski. Brak dowodów własności groził utrata cennego zabytku. Ministerstwo Kultury i Sztuki postanowiło więc wysłać do Austrii po raz kolejny swojego przedstawiciela w osobie Jerzego Zanozińskiego. Podobnie jak Gebethner i Walicki odnotował on liczne sukcesy w swojej działalności rewindykacyjnej. Wysłany w połowie 1946 roku na północ Austrii odnalazł m.in. cenne dzieła sztuki, które Niemcy ukryli w klasztorze St. Vinzent i opactwie St. Florian. We wrześniu 1946 roku udało mu się natrafić na kilkaset polskich starodruków z XVII i XVIII wieku, które naziści zdeponowali w klasztorze Tanzenberg (okolice Klagenfurtu). Przy pomocy Bohdana Urbanowicza wyrewindykował również meble i gobelin „America”, pochodzące z Zamku Królewskiego w Warszawie. Zajmował się także sprawdzeniem informacji dotyczących losu zbiorów Alfreda Potockiego, który w 1944 roku wywiózł ze swojego majątku w Łańcucie transport cennych dzieł sztuki. Na początku 1946 roku badał sprawę zagrabionych pamiątek po Janie III Sobieskim, zrabowanych przez wojska węgierskie stacjonujące w Wilanowie. Kilka eksponatów udało się mu odnaleźć w Wiedniu. Sukcesy i sprawność organizacyjna Jerzego Zanozińskiego powodowały, że był często wysyłany do Austrii w celu odszukania kolekcji z polskich muzeów. W chwili gdy wiedeńska delegatura Biura Rewindykacji i Odszkodowań Wojennych donosiła o kolejnych odnalezionych zabytkach, noszących znamiona polskiej własności, Naczelna Dyrekcja podjęła decyzję o ponownym wysłaniu Zanozińskiego. Znał nie tylko teren, ale co najważniejsze władze okupacyjne i procedury rewindykacyjne.

1 lutego 1948 roku mgr Jerzy Zanoziński, pojechał do Innsbrucku w celu przeprowadzenia ekspertyzy buławy znajdującej się w rękach Francuzów. Przygotowane przez niego Sprawozdanie Rewindykacyjne nr 782, opisywało wygląd i cechy charakterystyczne zabytku przechowywanego w sejfie bankowym, w którym zgromadzono wiele innych dzieł sztuki odnalezionych na terenie francuskiej strefy okupacyjnej. Zasoby skarbca udostępnił do identyfikacji szef biura Controle de Biens, Ledermann. Po dokonaniu dokładnej analizy buławy, Zanoziński wykonał szkic obiektu z dokładnym zaznaczeniem indywidualnych elementów. Jego opis jest niezwykle cenny i w sposób dość obrazowy charakteryzuje zabytek – „…Na gałce buławy znajdują się 4 sceny historyczne w reliefie przedstawiające dzieje małżeństwa Jagiełły z Jadwigą i jego koronację. W dolnej części gałki są 4 medaliony, z którego jeden zawiera typowy monogram Zygmunta Augusta (Z.A.), 2 Orły Polskie i jeden herb Litwa-Pogoń. Trzon dzieli się na 2 części, z których bliższa gałki ozdobiona jest poza ornamentem 10 medalionami owalnymi: 2 środkowe przedstawiają sceny historyczne, reszta portrety królów z rodu Jagiellonów. Dolna część trzonu ozdobiona jest ornamentem siatkowym, którego środkowe pola kształtu rombów ozdobione są ornamentem przedstawiającym łuski rybie”. Przedmiot nie posiadał jednak żadnych znaków identyfikacyjnych, które pozwalałyby stwierdzić z jakiego muzeum pochodzi. Zanoziński poinformował Francuzów, że polskie Ministerstwo Kultury i Sztuki wciąż prowadzi poszukiwania dokumentacji tego eksponatu. Prosił również o wyrozumiałość oraz możliwość identyfikacji pozostałych przedmiotów odnalezionych wraz z buławą. Francuzi odmówili jednak obejrzenia zabytków polskiemu delegatowi. Swoją decyzję argumentowali brakiem jakichkolwiek podstaw by sądzić, że pozostałe obiekty pochodzą z Polski. Jak sugerowali pracownicy BROW, władze okupacyjne obawiały się, że strona polska mogłaby sfabrykować dokumenty własności tych eksponatów. Sytuacja stawała się niezwykle napięta. Ponieważ oczekiwanie na dokumenty potwierdzające polskie prawa własności do buławy przeciągało się Ledermann sugerował by eksponat wymienić na inne zabytki wywiezione przez Niemców z Francji do Polski.

W marcu 1948 roku zniecierpliwiona Delegatura Biura Rewindykacji i Odszkodowań Wojennych w Wiedniu naciskała centralę oraz Naczelną Dyrekcję Muzeów i Ochrony Zabytków o podjęcie bardziej zdecydowanych kroków w celu uwierzytelnienia praw własności do buławy odnalezionej przez Francuzów. Wymiana korespondencji i ponagleń ciągnęła się od marca do czerwca 1948 roku. Wreszcie inż. J. Jeżewski z BROW w Wiedniu poinformował przełożonych w Warszawie, że jeśli przedstawicielstwo w Austrii nie otrzyma w szybkim terminie stosownych dokumentów, nie będzie w stanie uczynić nic by odzyskać buławę i pozostałe przedmioty, które znaleziono we wspólnej skrytce. W lipcu 1948 roku Naczelna Dyrekcja Muzeów i Ochrony Zabytków przyznała się do braku jakichkolwiek informacji na temat tego zabytku. Odpowiedzi napływające z placówek muzealnych były negatywne. Zaistniała sytuacja wydawała się tym samym skazywać polskie starania o odzyskanie eksponatów na niepowodzenie.

Brak dowodów, że buława jest polską własnością spowodował wstrzymanie procesu rewindykacji tego eksponatu. Mimo że sygnatura „Sigismundus Augustus, Rex Polonias” bezspornie wskazywała na polskiego władcę, to ten fakt nie dawał Francuzom podstaw do przekazania przedmiotu przedstawicielom BROW. Nie można było bowiem wykluczyć, że buława była własnością jakiegoś prywatnego kolekcjonera. W ciągu kilku lat trwania II wojny światowej naziści doprowadzili do przemieszczenia olbrzymich ilości zabytków w całej Europie. Istniało więc też prawdopodobieństwo, że ten eksponat pochodził ze zbiorów obcych. Niemcy mogli go zrabować w jednym z okupowanych krajów, a następnie przewieźć i ukryć w Austrii. Z tego powodu, mimo zaangażowania kilku resortów, przedstawiciele rządu polskiego nie byli w stanie przekonać francuskich władz okupacyjnych do wydania buławy. Jerzy Zanoziński, delegat Ministerstwa Kultury i Sztuki przygotowując sprawozdanie ze swojej działalności w pierwszym kwartale 1948 roku zaczynał nawet powątpiewać w oryginalność tego zabytku. „…Buława bowiem nie pochodzi z żadnego z większych muzeów polskich, a należała raczej do któregoś ze zbiorów prywatnych, sprawia zresztą wrażenie, mimo że jest zaopatrzona w charakterystyczny monogram Zygmunta Augusta, falsyfikatu XIX-wiecznego, co nie umniejsza jej wartości czysto materialnej jako przedmiotu srebrnego znacznej wagi i pięknej roboty”. Nie wiadomo na jakiej podstawie Zanoziński zakwestionował XVI wieczne pochodzenie zabytku. Jego wcześniejsze sprawozdania nie zawierają takiej sugestii. Z podobną oceną nie wystąpili również historycy, którzy czytali opisy buławy i oglądali szkic przedmiotu wykonany przez delegata Naczelnej Dyrekcji. Bez względu na pochodzenie i okres powstania, był to eksponat wart pozyskania dla polskich zbiorów muzealnych. 17 marca 1949 roku Naczelny Dyrektor Muzeów i Ochrony Zabytków przesłał do komórek zajmujących się sprawą buławy pismo, które (jak się wydaje) przypieczętowało los zabytku. „Ministerstwo żadnych dowodów pochodzenia buławy – mimo usilnych poszukiwań we wszystkich większych muzeach w Polsce – uzyskać nie zdołało”. Był to równocześnie ostatni dokument do jakiego udało się dotrzeć w polskich archiwach. Dalsze losy buławy w świetle istniejących materiałów są trudne do odtworzenia. Istnieje prawdopodobieństwo, że została ona wystawiona na wystawie zabezpieczonych dzieł sztuki i tam odnalazł ją jej przedwojenny właściciel. Najbardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że przedmiot trafił do jednej z francuskich kolekcji.

Dwuletnie prace mające na celu ustalenie właściciela buławy i miejsce jej wytworzenia zakończyły się brakiem efektów. Niepowodzenie to można złożyć na barki chaosu jaki po wojnie panował w polskich muzeach. Niemcy bowiem nie tylko zagrabili zabytki, ale całe inwentarze i karty katalogowe. Był to sposób na zatarcie śladów rabunku. Urzędnicy zajmujący się sprawą buławy sprawdzili dostępne ówcześnie listy i spisy obiektów „zabezpieczonych” i wywiezionych z Polski. Uzasadnione też było przypuszczenie, że eksponat pochodzi z jakichś dużych zbiorów sztuki, warszawskich lub krakowskich. W przygotowanej przez Kajetana Mühlmanna, liczącej ponad 500 stron, publikacji „Sichergestellte Kunstwerke im Generalgouvernement”, znajdowały się przecież podobne zabytki. O tym, że w czasie wojny straciliśmy co najmniej kilkadziesiąt podobnych obiektów świadczą materiały zgromadzone przez Departament Dziedzictwa Narodowego, komórkę podległą Ministerstwu Kultury i Sztuki. Wśród odnotowanych strat wojennych są buzdygany i buławy. Pierwsza grupa przedmiotów (buzdygany), różniąca się od buław głownią z charakterystycznymi „piórami”, posiada liczną dokumentację strat wynikających z niemieckiej grabieży. Za zaginione uważa się buzdygany z kolekcji Muzeum Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego (dawniej Gabinet Archeologiczny UJ) w Krakowie. Z instytucji tej zostały zrabowane (wykonane z brązu i żelaza) przedmioty będące darem Karola Rogawskiego i Edwarda Rastawieckiego (7 sztuk). Zbiory zamku w Kórniku straciły dwa srebrzone i złocone buzdygany z XVII wieku, które Niemcy najprawdopodobniej wywieźli do Poznania na wystawę „Deutsche Wehr im Wartheland”. Eksponaty już nigdy nie wróciły do Kórnika. Kilka podobnych obiektów „zabezpieczono” w warszawskim Muzeum Wojska. Wśród najcenniejszych obiektów był buzdygan węgierski z XVI wieku oraz podobne, XVII wieczne eksponaty wykonane w Polsce. Podobne straty odnotowały osoby prywatne oraz muzea wrocławskie, skąd Niemcy ewakuowali większość kolekcji dzieł sztuki.

Największe straty drugiej grupy zabytków (buławy) poniosło Muzeum Wojska Polskiego (przed wojną Muzeum Wojska) oraz Muzeum Narodowe w Warszawie. W inwentarzu strat tworzonym przez Departament Dziedzictwa MKiS, znajduje się wzmianka o przedmiocie, który wydaje się stanowić ogniwo łączące zbiory Muzeum Wojska z przedmiotem znalezionym w Austrii. W spisie zaginionych obiektów znajduje się notatka dotycząca przedmiotu będącego XIX wiecznym naśladownictwem buławy Jana III Sobieskiego. Eksponat ten był przed wojną własnością warszawskiego Muzeum Wojska. W trakcie weryfikacji tych danych okazało się, że placówka ta posiadała kilka „buław królewskich”, które zostały wykonane w XIX wieku (!). W archiwum Muzeum Wojska Polskiego znajdują się karty pięciu takich przedmiotów. Pod numerem 21311 wpisana jest buława sygnowana napisem „Ian Sobiesk. Rex. Pol.”. Głowica posiada również odwzorowanie scen walk wojsk polskich z tureckimi. Na trzonku znajdują się ornamenty oraz sześć repusowanych popiersi żołnierzy. Na jego podstawie widnieje orzeł. Przedwojenna karta tego obiektu świadczy, że został on ofiarowany Muzeum w 1924 roku. Drugi z eksponatów stanowił podobną, XIX wieczną replikę buławy króla Jana o analogicznych tematach repusowanych na głowni i trzonku. Obiekt ten wpisany do katalogu pod numerem 21333 różni się kilkoma drobnymi szczegółami (zauważalnymi przede wszystkim na popiersiu króla odwzorowanym na głowni i orłem na spodzie trzonka). Ta buława była również krótsza od poprzedniczki o 1,5 cm. Kolejnym eksponatem o podobnej tematyce jest wpisana pod przedwojennym numerem 19020, „buława hetmańska z czasów Jana Kazimierza”. Nie zachowało się zdjęcie tego przedmiotu. Z karty inwentarzowej można odczytać, że pochodziła ze zbiorów Józefa Choynowskiego i została złożona w Muzeum Wojska jako depozyt w 1923 roku. Jej długość zmierzono na 55, 5 cm. Kolejne dwie buławy, których karty znajdują się w Muzeum Wojska Polskiego są XIX wiecznym naśladownictwem buławy Zygmunta III Wazy, o czym świadczy napis na głowicy – „Sig. III. Rex. Pol.”. Na jej szczycie znajduje się popiersie króla, a po bokach „trzy czwórdzielne tarcze, rozdzielone kolumnami. Na tarczach naprzemian umieszczone herby Polski (orzeł bez korony) i Rusi (św. Jerzy). Na półkuli dolnej trzy popiersia rycerzy w owalnych medalionach, rozdzielone kolumnami. Trzonek dł. 44 cm. W górnej części cztery repusowane medaliony z wizerunkami rycerzy. Pole między nimi wypełnione ornamentem geometrycznym. Dolna część trzonka repusowana w rybią łuskę. Na podstawie trzonka orzeł bez korony z głową zwróconą w prawo”.

Przedwojenna karta informuje, że przedmiot ten był depozytem Antoniego Porczyńskiego z 1918 roku złożonym początkowo w Muzeum Narodowym, a następnie przekazanym do Muzeum Wojska. Jeden z opisów sugeruje, że prawdopodobnie w 1936 roku przedmiot zwrócono właścicielowi. Druga z buław będąca XIX naśladownictwem z okresu panowania Zygmunta III Wazy różni się od poprzedniczki długością i tematyką medalionów (wykonano ich osiem). Początkowo eksponat został zdeponowany w 1925 roku w Muzeum Narodowym przez Wacława Twarowskiego. Później przekazano go do Muzeum Wojska, gdzie figuruje w inwentarzu pod numerem 21310. Wymienione przedmioty stanowią straty wojenne. Ich tematyka, XIX wieczne naśladownictwo (co sugerował Zanoziński), a przede wszystkim charakterystyczny kształt i sposób sygnowania przypomina buławę, którą znalazły francuskie władze okupacyjne w 1947 roku. W Muzeum Wojska nie zachowały się dokumenty dotyczące tego przedmiotu. Duża ilość kart inwentarzowych, szkiców i zdjęć eksponatów została zagrabiona przez Niemców (m.in. przez prof. Petera Paulsena). Obecnie nie ma więc żadnej dokumentacji, która dawałaby podstawy prawne do ubiegania się o zwrot „buławy Zygmunta Augusta”. Można jedynie domniemywać, że stanowiła ona część jakiejś większej kolekcji, której elementy znajdowały się w przedwojennych zbiorach Muzeum Wojska. Bez względu na fakt, czy buława odnaleziona przez Francuzów była własnością muzealną czy osoby prywatnej, jej wartość historyczna (mimo XIX wiecznego wykonania) wciąż wydaje się warta by starać się o jej pozyskanie dla polskich zbiorów.

Materiał stanowi fragment mojej książki „Tajemnice nazistowskiej grabieży polskich zbiorów sztuki”