Tereny byłej Czechosłowacji obfitują podobnie jak obszar południowej części Polski w tajemnice związane z okresem II wojny światowej. Jedna z nich dotyczy sprawy znanej jako “Stechovicka skrytka”.
Obok Dolnego Śląska i Niemiec czeskie Sudety były świadkami powstawania nowoczesnych technologii wojennych oraz ukrywania sekretów nazistowskich Niemiec. Jedna z takich historii rozegnała się w mały miasteczku, Stechovicach, położonym około 20 km od Pragi. Do tego czasu miejscowość była znana ze zbudowanej w latach 40 elektrowni i 20 metrowej tamy oraz 100 metrowego, żelbetowego mostu z 1938 roku. W okresie II wojny światowej Stechovice były siedzibą szkoły SS, w której tworzono pion techniczny tej formacji. Szefem jednostki był SS-Oberfuhrer Emil Klein. W okolicy funkcjonowały również obozy pracy, których więźniowie budowali jakieś bliżej nieznane podziemne obiekty.
Prawdopodobnie 22 kwietnia 1945 roku Emil Klein otrzymał w Pradze z rąk SS-Gruppenfuhrera Karla Hermana Franka rozkaz by przewieźć i ukryć w Stechovicach cenny depozyt. W akcji ukrywania tego “skarbu” miał również uczestniczyć oficer SS Gunther Achenbach (lub Aschenbach). Ten ostatni w zamian za informację o tym wydarzeniu miał odzyskać wolność i wyjść z alianckiego obozu. Takich historii wydarzyło się po zakończeniu wojny bardzo dużo. Dlaczego więc ta jest szczególna? Ponieważ do odzyskania ukrytego depozytu powołano specjalną jednostkę, angażując przy tym najlepszych oficerów wywiadu (w przeprowadzeniu operacji pomagał Amerykanom Szef Amerykańskiej Misji Wojskowej w Pradze major Charles Katek, współpracownik OSS) i przedstawicieli dyplomacji amerykańskiej.
Grupa specjalna pod dowództwem kapitana Stephan Richardsa (podający się za porucznika Owena) i przy udziale Achenbacha dotarła dość szybko do zamaskowanej i zaminowanej (podobno) ponad trzema tysiącami min skrytki. Akcja przeprowadzona w Stechovicach trwała około 36 godzin (11 i 12 lutego 1946 roku). Stechovicka skrytka wkrótce ujawniła swoją tajemnicę – znajdowały się w niej 30 skrzynie o wadze 200 kg każda. Amerykanie błyskawicznie uporali się ich załadunkiem i korzystając z trwającego wciąż zamieszania na granicach przekroczyli strefę radzieckich wpływów. Był to niewątpliwy sukces amerykańskiego wywiadu. Przewiezione do Stanów materiały z całą pewnością stanowiły bardzo cenną zdobycz wojenną. Na tyle cenną, że warto było ryzykować międzynarodowy skandal oraz spotkanie z węszącymi wciąż w poszukiwaniu wszystkiego co cenne Rosjanami.
Tajemnica Stechovic nie skończyła się jednak na wywiezieniu z podziemnej skrytki 30 skrzyń. W jakiś czas po akcji Amerykanów na miejsce przyjechały władze czeskie. Gdy zuchwałe działania grupy Richardsa wyszły na jaw Czesi zażądali od rządu amerykańskiego zwrotu wywiezionego bezprawnie depozytu. Po krótkim wahaniu Amerykanie zgodzili się oddać wywiezione materiały, wyrażając swoją skruchę. 2 marca do Pragi dotarły ciężarówki “zwracające” wywieziony depozyt. Wśród przekazanych władzom czeskim akt były archiwa Hermana Franka, materiały Reinchrada Heydricha, raporty gestapo oraz spis około 70 tysięcy kolaborantów czeskich. Strona czeska nie chciała jednak uwierzyć, że były to te same materiały, które wywieziono ze skrytki. Do dziś nie wiadomo tak naprawdę co udało się wywieźć żołnierzom amerykańskim ze Stechovic.
“Stechovicka skrytka” jeszcze długi czas po wojnie frapowała służby specjalne. W latach 50. w okolicy pojawili się ponoć przedstawiciele Mosadu, którzy wypytywali o przedmioty ukrywane przez Niemców w tej okolicy. W latach 60 i 70 miasteczko mieli zaś odwiedzić panowie z KGB i Stasi. Tak mówią ci, którzy “dużo wiedzą”. Nie wiedzą jednak czego wciąż szukano w Stechovicach. Podobno planów niemieckich, supertajnych projektów zbrojeniowych (być może dotyczących projektu atomowego) lub Bursztynowej Komnaty.
Niektórzy badacze uważają, że “Stechovicka skrytka” to nie tylko materiały archiwalne. Jej zawartość miały stanowić także inne cenne przedmioty – do dziś krąży plotka, że w tym rejonie miała być również ukryte Bursztynowa Komnata.