Tajemnica Riedersdorf

Majówka 2013 roku była koszmarem dla większości organizatorów zlotów i spotkań eksploracyjnych. Deszczowe dni nie rozpieszczały również poszukiwaczy, którzy zamierzali indywidualnie rozpocząć sezon w terenie. W zasadzie można się było tego spodziewać. W ostatnich latach początek maja przestał przypominać wiosnę (2 sezony temu w tym okresie w wielu regionach Polski w majówkę spadł śnieg). Byłem jedną z osób, które nie zamierzały poddawać swoich planów warunkom pogodowym i wybrałem się na majówkę na Dolny Śląsk. Miałem dużo ważnych powodów, by pojechać w teren bez względu na deszcz czy śnieg.

Jednym z nich było wyjaśnienie faktów związanych z zagadkową składnicą dzieł sztuki, do której w czasie wojny ewakuowano zabytki z Berlina. Dodatkową zachętą do wyjaśnienia tej tajemnicy był dokument, który wskazywał, że w operacji zabezpieczenia tych skarbów brał udział konserwator zabytków prowincji dolnośląskiej prof. Günter Grundmann. 

Najbardziej ekscytujące było to, że tej składnicy historyk Józef Gębczak nie wymienił w swojej pracy „Losy ruchomego mienia kulturalnego i artystycznego na Dolnym Śląsku w czasie drugiej wojny światowej”. Dla niewtajemniczonych dodam, że ta publikacja zawiera spis miejscowości zlokalizowanych przede wszystkim na terenie Dolnego Śląska (dawnej prowincji Rzeszy), w których powstały składnice dzieł sztuki ewakuowanych z różnych obszarów III Rzeszy (w niektórych miejscach znalazły się również zabytki wywiezione z krajów okupowanych). Odpowiedzialność za wybór tego typu lokalizacji spoczęła na wspomnianym prof. Grundmannie. Dzięki jego wysiłkom do rezydencji dolnośląskiej arystokracji i obiektów kościelnych napływały skrzynie wypełnione obrazami, rzeźbami, zbiorami antycznymi, archiwaliami, zasobami bibliotecznymi, a nawet zabytkowymi meblami. W obliczu zagrożenia bombardowaniami Grundmann zdecydował się również na wywiezienie (do podobnych obiektów) zbiorów muzealnych prowincji dolnośląskiej. Liczba miejsc, do których ewakuowano cenne zabytki, ich ilość, wartość i własność, do dziś budzą kontrowersje wśród badaczy. Kiedy więc w jednym z dokumentów archiwalnych pojawiła się nazwa nieznanej dotychczas składnicy, było oczywiste, że tę sprawę trzeba jak najszybciej sprawdzić w terenie.

Zbadanie sprawy tajemniczej składnicy dzieł sztuki i próba wyjaśnienia losów przechowywanych w niej zabytków zainteresowały również moich przyjaciół – „krecia” i historyk sztuki, która udzieliła nam gościny (w tego typu sprawach warto mieć pod ręką specjalistę). Mieliśmy niewiele danych by rozwikłać tę zagadkę, ale posiadaliśmy podstawową informację – nazwę miejscowości, do której miały trafić zabytki. Dysponowaliśmy również notatką wskazującą, że miały tam być dostarczone zbiory z Berlina. Ponieważ dokument był skierowany do prof. Grundmanna założyliśmy, że wspomniana miejscowość powinna znajdować się na terenie Dolnego Śląska lub regionach przyległych (kilka składnic zlokalizowano poza dzisiejszymi granicami naszego kraju). W ten sposób doszliśmy do przekonania, że niemiecki Riedersdorf, który wymieniono we wspomnianym dokumencie, to czeskie Rýdrovice, leżące na południe od Kotliny Kłodzkiej.

Rýdrovice
Rýdrovice

Żeby zweryfikować te ustalenia trzeba było przekroczyć naszą granicę i udać się na Morawy. Dotarcie do Rýdrovic zajęło nam kilka godzin. Zbliżając się do celu mijaliśmy wiele miejscowości, w których wciąż stoją okazałe pałace i zamki. Sądziliśmy, że w dawnym Riedersdorf znajdziemy podobny obiekt, który w czasie wojny mógł pełnić funkcję składnicy prof. Grundmanna.

Minęliśmy pierwsze zabudowania i dotarliśmy na skraj wsi. Po drodze natrafiliśmy na starą, olbrzymią stodołę, która mogłaby ukrywać niejedną tajemnicę z okresu II wojny światowej. Ale to nie takiego obiektu szukaliśmy. Trudno sobie wyobrazić, że konserwator zdecydowałby się złożyć cenne zabytki w tym miejscu.

Wygląd domów, które stały wzdłuż wąskiej drogi, zaprzeczał naszym wyobrażeniem o zamożności Rýdrovic. Nigdzie też nie mogliśmy znaleźć okazałego pałacu, w którym mogły być kiedyś przechowywane skrzynie z berlińskimi zbiorami sztuki. Postanowiliśmy więc znaleźć kogoś, kto dysponowałby wiedzą niezbędną do rozwiązania tej sprawy. Pierwsi mieszkańcy, z którymi próbowaliśmy rozmawiać (my używając polskiego i angielskiego, oni czeskiego) potwierdzili jedynie, że po zajęciu tych terenów przez Niemców nazwę wsi zmieniono na Riedersdorf. Nie posiadali jednak dokładniejszych informacji na temat wojennej przeszłości tego regionu ponieważ przeprowadzili się tu z Brna. Poradzili nam żebyśmy udali się do kolejnego domu i zapytali o interesujący nas okres historii Rýdrovic jedną z autochtonek. Udało się nam ją znaleźć. W trakcie krótkiej rozmowy, w której z zainteresowaniem wzięli udział młodsi przedstawiciele tej rodziny, dowiedzieliśmy się, że w czasie wojny w Riedersdorf zamieszkiwali zarówno Czesi jak i Niemcy. We wsi nie było jednak żadnego pałacu ani zamku. Ta informacja bardzo nas zmartwiła. W jakim innym miejscu prof. Grundmann mógłby złożyć dzieła sztuki?

Rýdrovice
Rýdrovice

Chwytając się ostatniej deski ratunku zapytaliśmy czy w Rýdrovicach znajduje się jakaś leśniczówka lub większy folwark. Na to pytanie również otrzymaliśmy negatywną odpowiedź. Wyłożyliśmy więc karty na stół dzieląc się z naszymi rozmówcami powodem wizyty. Poinformowaliśmy ich, że zgodnie z zachowanymi dokumentami w czasie wojny do Riedersdorf przywieziono z Berlina dzieła sztuki i szukamy miejsca, w którym mogły być przechowywane. Tym oświadczeniem wywołaliśmy prawdziwe zdziwienie. Owszem, nasi rozmówcy przyznali, że w Czechach nie ma innej miejscowości o tej nazwie (zmienionej w czasie wojny na Riedersdorf), ale nigdy nie słyszeli o tym, by przywieziono tu jakieś cenne przedmioty. Nie mając już innej możliwości podziękowaliśmy za rozmowę i wróciliśmy do samochodu. Przed odjazdem sfotografowaliśmy okolicę w nadziei, że może kiedyś zdjęcia pomogą wyjaśnić tajemnicę Riedersdorf.

Ale ta sprawa nie dawała nam spokoju. Wracając do Polski zastanawialiśmy się czy dołożyliśmy wszelkich starań by rozwiązać tę zagadkę. Może Niemcy zrezygnowali z ewakuacji zbiorów do tej miejscowości? A może okoliczni mieszkańcy zaopiekowali się dziełami sztuki po zakończeniu wojny i nie byli zainteresowani ujawnianiem tej informacji? Żartowaliśmy nawet, że jeśli nic nie wiedzieli o całej sprawie, to teraz, z całą pewnością, lokalna społeczność rozpocznie poszukiwania skarbów. Porażka nie dawała jednak spokoju.

Po powrocie postanowiliśmy raz jeszcze przenalizować posiadane informacje. Po dokładnej analizie dokumentu, w którym pojawiła się nazwa Riedersdorf okazało się, że cała tajemnica jest wynikiem błędu urzędnika, który go przygotował. Przyczyną mogła być jego nieuwaga lub zły stan techniczny taśmy, której użyto w maszynie do pisania. Okazało się, że klawisz urządzenia bardzo niewyraźnie wybił literę „F”, która powinna stanowić część nazwy miejscowości, w której przygotowywano składnicę zabytków. Dodatkowo zbieg okoliczności spowodował, że błąd w druku nie wykluczył istnienia miejsca o nazwie Riedersdorf. Co więcej znajdowało się ono na terenie, który interesował prof. Grundmanna ze względu na możliwość utworzenia tam kolejnych składnic dzieł sztuki (w Opawie znalazły się zbiory wrocławskiego Archiwum Państwowego). Gdyby nie ten niecodzienny splot wydarzeń zamiast RIEDERSDORF mielibyśmy FRIEDERSDORF (a więc dzisiejsze Biedrzychowice). Ta miejscowość jest zaś doskonale znana poszukiwaczom śledzącym sprawę dolnośląskich składnic dzieł sztuki. Mimo że rozwiązanie tej zagadki znajdowało się w zasadzie pod ręką, to cała „ekspedycja” miała i dobre strony. Po pierwsze znaleźliśmy się w słonecznej krainie w czasie, gdy praktycznie w całej Polsce padał deszcz. Po drugie zobaczyliśmy przepiękne tereny, których historia obfituje w wiele wojennych tajemnic czekających na swoich odkrywców. I przyjdzie czas by tam powrócić. Pałace, zamki, tajemnicze sztolnie i bunkry wybudowane na okolicznych wzgórzach, zachęcają do kolejnej wyprawy.